Mimo, że przyjąłem zasadę nie dawania filmom Allena oceny niższej niż 7, to pierwszy raz ją złamałem. Mimo, że przez większość użytkowników filmwebu, którzy film widzieli, uznawany jest za jeden z lepszych filmów Woody'ego mi nieszczególnie przypadł do gustu. Nie jest to jakąś żelazną regułą ale raczej wolę te pozbawione dozy absurdu. 6/10
Może nie tyle pozbawiony dozy absurdu, czy wręcz czasem głupiego dowcipu. Bo w tym filmie niestety czasem się zdarzał wręcz przygłupi gag. Absurd akurat w tym filmie mi się podobał i był firmowy, czyli allenowski :D
Owszem zdarzały się przygłupie gagi. Może to odległe skojarzenie ale momentami miałem wrażenie, że oglądam Monty Pythona, do którego zagorzałych fanów się nie zaliczam
Pewnie dlatego Ci się nie spodobało, ja z kolei nie zaliczam się do fanów Allena, a ten film jest jednym z moich ulubionych filmów w ogóle (Monty Pythonów też kocham).
W tym przypadku mamy odmienne oczekiwania. Odnośnie Monty Pythona to "Sens życcia" i "Święty Graal" oglądałem dawno i zamierzam odświeżyć. "Żywot Briana" widziałem może z rok temu i nie do końca mi przypasował.
Mi również pasuje humor brytyjski w wydaniu Monty Pythona, a humor Allena zwykle mnie nie śmieszy. A "Miłość i śmierć" bardzo mi się podobał.
To oczywiście żart :) Ale wyobraź sobie, że większość snobuje się na filmach Almodovara, włoskim neorealizmie, czy choćby na Woodym Allenie, udaje że lubi dobrą literaturę, chodzi do galerii sztuki i teatrów - bo to cool i warto się tam pokazać. Zaś w piątkowy wieczór miast zwyczajowo upić się przy Żywcu czy innym Lechu gromadnie idzie do kin studyjnych. Być może zaowocowałoby to tym, że gdy niechcący potracę kogoś na ulicy i natychmiast przeproszę, to zamiast usłyszeć "jak leziesz, baranie" usłyszałbym "ależ nic nie szkodzi, ja również przepraszam" ;)))
Ta sama ocena, podobna zasada prawie takie samo uzasadnienie niższej noty :). Mnie przeszkadzał może nie tyle absurd, jako taki, co jego podstawa -- pomysł, iż greps polegający na przeniesieniu osobowościowych nowojorczyków do epoki carów, uniesie cały film był przejawem nadmiaru optymizmu :). I rzeczywiście, proste gagi w tym wydaniu, to nie jest to, za co się lubi Allena.
Ja oceniam go nawet ciut niżej. Obok kilku błyskotliwych dialogów, masa średniej jakości chłamu
I to jest adekwatna, że się tak wyrażę, ocena. Dowcipy są tu siłowe jak u "Paranienormalnych". Gdyby Allen widział "Dzięcioła" czy "Rejs" (też z 1970 r.), to winien się zawstydzić, że takie kabarety tu odwala. Ale najpierw musiałby zrozumieć o co w tych filmach chodzi. Mogłoby to być za trudne dla światowca.