W 'Młodych lwach' przyćmił go Marlon, w 'Confess' liczyłem na więcej. Tym razem owacje na stojąco! Inna bajka, że w tym filmie nie ma słabej kreacji aktorskiej.
mistrz! rewelacyjna kreacja, żal serce ściska jak człowiek uzmysłowi sobie o tym w jakiej sytuacji psychicznej wtedy już był Clift i że nie wiele pożył na naszym padole a był młodym człowiekiem.
Nie umiałabym wybrać, który z nich się lepiej spisał. Clift mistrzostwo, ale i Schella odgrywał tak dobrze swoją rolę, że przez cały film chciałam mu przyłożyć ;P
Zgadzam się z Wami. Żadna kreacja aktorska nie wywarła na mnie nigdy tak ogromnego wrażenia. Coś niesamowitego!
Clift i Garland byli niesamowici! Wielkie role, pojawili się na chwilę a przyćmili Spencera Tracy, który z ekranu nie schodził.
Rola Clifta była w całości improwizowana, ponieważ nie mógł on zapamiętać swoich kwestii. Aktor na skutek uzależnienia od alkoholu i środków przeciwbólowych nie był w stanie choćby nauczyć się swojej roli, dlatego reżyser powiedział mu, żeby mówił cokolwiek, co będzie pasowało do wypowiedzi adwokata. Kramer stwierdził potem w wywiadzie, że Clift spełnił jego oczekiwania. Oglądając niedawno Equusa z innym alkoholikiem - Burtonem doszedłem do wniosku, iż paradoksalnie uzależnienie w pozytywny sposób odbija się na grze aktorskiej. Cierpienie czy zmęczenie stają się niesamowicie autentyczne. Świadomość widza o tym, że aktor ledwie, z wielkim trudem odgrywa cokolwiek daje niezwykłe wrażenie, iż aktor zostawia cząstkę samego siebie przed kamerą i jest bardziej zaangażowany emocjonalnie. Clift i Burton pasują do tego spostrzeżenia, pewnie znajdą się przykłady, kiedy mający osobiste problemy aktor jest znacznie gorszy i nie może się skupić na pracy, ale w tym przypadku na szczęście jest odwrotnie.
Gdyby szanowny przedmówca znał telewizyjną wersję tego filmu, wiedziałby, że tej improwizacji było trochę, ale nie znowu tak dużo, jakby wynikało z wyżej napisanej wypowiedzi. Nie odbierając oczywiście niczego Cliftowi